2014-09-13

wyskrobki 鍋巴

Czy lubicie jeść wyskrobki? Ja uwielbiam! Od dziecka najbardziej kochałam wyskrobki z jajecznicy, usmażonej przez Mamę. Pamiętam, jak Mama pytała, czy chcemy jajecznicę półpłynną czy wysmażoną, a myśmy chcieli same wyskrobki. Tak samo kochałam wyskrobki z gęsiarki, po pieczonym kurczaku czy indyku: lekko przypalona skórka, słodka i pachnąca, mniam!
Ku mojemu zdziwieniu, Chińczycy zdają się również przepadać za wyskrobkami, bo nazwali tak jedną z ulubionych przekąsek - małe, zbożowe bądź ryżowe, ciasteczka smażone zazwyczaj w głębokim tłuszczu:
Oczywiście, nazwę przetłumaczyłam dość swobodnie, bo 鍋巴 oznacza dokładnie "coś, co się przykleiło do garnka", coś, co przywarło, przy czym tym cosiem powinien być ryż. Za czasów, gdy ryż się gotowało bezpośrednio nad ogniem, guoba czyli właśnie przywarty, wysuszony, uprażony, lekko złotawy ryż był resztką pozostającą po każdym posiłku. Z ręką na sercu muszę przyznać, że też mam talent do tworzenia guoba, bo zawsze zapominam wyłączyć na czas elektryczny garnek do gotowania ryżu. Mężowi mówię, że robię to specjalnie dla niego, on bowiem z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy guoba były jedyną przekąską, jaką dzieci mogły dostać. Tak! Tego ryżu nikt nie wyrzucał, nie namaczał garnka próbując go uwolnić od resztek. Czekało się, aż ryż się wysuszy i upraży, a potem było go już łatwo wyjąć z gara. Gdy został wyjęty, stosunkowo rzadko, bo tylko w dość zamożnych rodzinach, oddawany był jako przekąska dzieciom. Zazwyczaj doprowadzało się go do takiego stanu wysuszenia, że nie mógł się zepsuć i chowano na czarną godzinę. Czarną godziną mógł być przednówek albo po prostu męczący dzień, kiedy się nie miało czasu na gotowanie. Wyjmowało się wówczas ukryte guoba i traktowało jak pełnowartościowy posiłek. Można go było schrupać albo ugotować na nim zupę. Chroniące ludzi przed głodem guoba zyskały więc wdzięczną nazwę "opoki" 靠山 - 依靠之山 czyli góry, na której można się wesprzeć. Guoba mogły być czystoryżowe, albo dosmaczone. Smak brał się z tego, że często resztki dań przygotowanych na poprzedni posiłek podgrzewano bezpośrednio na ryżu - wówczas tłuszcz wytopiony z mięsa czy sok z warzyw spływały na dno garnka, wzbogacając smak guoba.
Z czasem guoba przestały być tylko zapasem na zimę czy przysmakiem dla dzieci, a stały się częścią bogatej kultury kulinarnej Chin. Pojawiły się dania, wykorzystujące guoba jako immanentny składnik dania - na przykład guoba z gęśnicami, z paskami kurczaka, z kalmarami czy z pęcherzem pławnym. Ponoć sam Qianlong zakochał się w guoba z krewetkami, kurczakiem i odrobiną rosołu.
Z chwilą, gdy okazało się, że guoba nie jest kawałkiem zmarnowanego ryżu, a czymś, co można sprzedać, różne miejsca zaczęły się bić o to, kto wymyślił guoba. Moim zdaniem dyskusja jest dość idiotyczna, bo skoro guoba to coś, co powstaje w trakcie gotowania ryżu, to spokojnie połowa Chin mogłaby się ubiegać o palmę pierwszeństwa. Chwilowo wygrywa prowincja Anhui, że niby oni z dawien dawna mieli przekąskę zwaną "plackiem z garnka" 鍋粑, przy czym z czasem placek ba 粑 zmienił się na homonim, który w mandaryńskim jest jednym z typowych uprzedmiotowujących sufiksów - ba 巴.
No i jeszcze jest legenda. Podobno właśnie z Anhui pochodził Chen Yi, posłuszny i dobry syn, który codziennie dostarczał mieszkającej za miedzą mamie jej ukochaną przekąskę - guoba. Zdarzyło się jednak, że był tak zapracowany, że po zrobieniu guoba nie zdążył zanieść ich mamie, i to kilka dni z rzędu. Chował je więc do węzełka z zamiarem zaniesienia ich hurtem. Nieszczęście się jednak stało - wybuchła wojna. Nasz miły Chen Yi przypomniał sobie o skarbie chowanym w węzełku dopiero, gdy kompania zaczęła się zastanawiać, czy prędzej ich wykończy wróg, czy głód. Nakarmił wygłodzonych towarzyszy broni i zdołali oni dotrwać do momentu przybycia posiłków - w podwójnym tego słowa znaczeniu.
Dziś na guoba ciąży zła sława przekąsek niedobrych dla zdrowia, powodujących raka żołądka. Ja rozumiem, że nie należy spożywać produktów przypalonych w aluminiowym garnku, ale taki zwykły, mocno przyprażony ryż chyba nie jest szkodliwy, prawda? PRAWDA??? Niby można się ratować supermarketowymi guoba, które z prawdziwymi wyskrobkami nie mają nic wspólnego, już bardziej przypominają nasze krakersy - ale przecież najlepiej jest wyskrobać lekko przyprażony ryż, umoczyć go na przykład w miodzie i schrupać na deser....mmmmm.....

4 komentarze:

  1. Tym rakiem to wszędzie straszą. Na przykład wiosną i latem zawsze w wiadomościach słychać że grillowanie jest niezdrowe, bo się jakieś rakotwórcze związki wydzielają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chińczycy to mają gwarantowanego raka w pakiecie od samego oddychania. Więc jedzeniem mogą się już nie przejmować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszyscy, jak sądzę - Yunnan jest dość ok pod względem powietrza :)

      Usuń
  3. heheh też uwielbiam wyskrobki :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.