2012-09-17

Edukacja nacjonalistyczna 國民教育

Kilka ostatnich dni z zainteresowaniem śledziłam rozwój sytuacji jeśli chodzi o istnienie problemu edukacji nacjonalistycznej, która planowano wprowadzić w Hongkongu. Śledziłam przede wszystkim powolne acz nieubłagane kasowanie z chińskich stron artykułów wspierających hongkongijczyków i mówiących o partyjnym praniu mózgu. Obecnie po wpisaniu w gugla i baidu terminu podanego w tytule, otrzymuje się całkiem inne wyniki. w pierwszym wypadku większość linków dotyczy protestów przeciw praniu mózgu, jest link do chińskiej wikipedii no i są oczywiście artykuły o wolności i prawach obywatelskich. W drugim wypadku podawane są wyniki wyszukiwania bez wikipedii, ale za to z artykułami typu "dlaczego kongkongijczycy uważają, że jest to pranie mózgu i dlaczego nie mają racji".
Punkty, które zwróciły moją uwagę:
1) Chińskie Ministerstwo Edukacji jak pijany płotu trzyma się stwierdzenia, że materiały przez nich przygotowane są w pełni obiektywnym przedstawieniem dzisiejszego świata. Przykładowo Partia Komunistyczna została przedstawiona jako jednostka nieegoistyczna, postępowa i zintegrowana (zapewne ku chwale Narodu Chińskiego). Dla kontrastu opisano konflikt między amerykańskimi republikanami i demokratami. Jest on bezlitosny i powoduje cierpienie ludu.
2) To nie był plan wprowadzenia całkiem nowego przedmiotu, tylko zamiany dotychczas istniejącej Edukacji Moralnej i Obywatelskiej (德育及公民教育) na Edukację Moralną i Nacjonalistyczną (德育及國民教育). Jeden znak zmienia jednak cały sens i program realizowany w podstawówkach i liceach.
3) W hongkongijskim prawie nie używa się pojęcia "naród". Ludzie poddani prawu Hongkongu są opisywani albo jako mieszkańcy 居民, albo jako obywatele 公民, nigdy jako naród 国民. Wiąże się to nie tylko z faktem, iż mieszka tam na stałe i od pokoleń wielu obcokrajowców (bo tych "wielu obcokrajowców" to i tak zaledwie 5% populacji), ale i z tym, że już Zhou Enlai podważył przynależność do narodu chińskiego tzw. huaqiao 華僑, czyli ludzi pochodzenia chińskiego, którzy jednakowoż niekoniecznie się identyfikują z Chinami Ludowymi, mieszkali zazwyczaj jakiś czas za granicą i uważają się bardziej za spadkobierców wielkiej tradycji chińskiej niż chińskiej partii komunistycznej. Wtedy, kiedy Zhou Enlai tak stwierdził, w roku 1955, Hongkong wraz ze wszystkimi mieszkańcami nie należał do Chin, więc i ludność tam mieszkająca nie była traktowana jak "czyści" Chińczycy - i to bez względu na przynależność etniczną!
Skoro więc w Hongkongu nie ma idei "narodu" - zresztą Hongkong się tym od zawsze chlubił - jakim cudem mogłaby zostać wprowadzona edukacja narodowa/nacjonalistyczna? Którego narodu? Skoro duża część społeczeństwa to Chińczycy tylko etnicznie, a nie ideowo...

Oprócz tego ludzie tacy jak emerytowany biskup Hongkongu Joseph Zen Ze-kiun ostrzegają, że nacjonalizm nie jest niczym dobrym - pokazując jako przykład nazistów, Japończyków tuż przed wojną czy nawet wypaczonych złą edukacją nacjonalistyczną Chińczyków z czasów Rewolucji Kulturalnej. Podobne skojarzenia ma wielu uczonych i dyplomatów. Ja bym może nie szła aż tak daleko; tym niemniej przypominałoby to "historię", jakiej musieli się uczyć moi Rodzice w szkołach. Wszyscy wiedzieli, że podręczniki kłamią, wszyscy widzieli, jaki to dobrobyt przynieśli komuniści, wszyscy się tego uczyli w szkole, ale to, czy Twój mózg został wyprany czy nie, zależało jednak głównie od tego, jak ta propaganda była komentowana w domach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.