2010-10-15

francuska salatka 法式沙拉

Nauczyciel Czerwony Blask pojechal na rok do Iranu, uczyc chinskiego w Instytucie Konfucjusza. Wracajac przywiozl ze soba iranska zone, ktora tak naprawde wcale nie jest Iranka, tylko mieszancem rosyjsko-tureckim (to nieprawdopodobne, ale Jej rodzice sa jeszcze bardziej zakreceni niz moi). Wrocili dokladnie wtedy, kiedy i ja sie pojawilam w Kunmingu. Zaczelismy sie widywac - bo Udawana Iranka i ja bardzo przypadlysmy sobie do serca.
Ostatnio jestem dosc zajeta, recytacje, slawa, te rzeczy, wiec czas jakis sie zesmy nie widzieli. Iranka dzwoni do mnie: Sluchaj, zrobilam pyszna salatke, Czerwony Blask Ci troche przyniesie, wreszcie udalo mi sie stworzyc ten smak! Nie odmawiaj, prosze, jak Ci nie bedzie smakowac, to po prostu wyrzuc.
Czerwony Blask przynosi siatke. Wazyla ze trzy kilo. A w srodku:

Dwa typy chleba, kilo salatki, limonki i sol do doprawienia, lyzka (na wszelki wypadek, gdybym nie miala czym jesc) itd. No zabili mnie.
W akademiku nie mam lodowki, wiec natychmiast poszlam do Mojego Ulubionego Pokoju Na Parterze, zeby sprawiedliwie obdzielic Przyjaciol.

Wietnamczyk zaczal wydawac takie odglosy rozkoszy, ze trzeba bylo drzwi otworzyc, zeby ujawnic, ze chodzi o jedzenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.