2014-12-05

francuska kuchnia

Uczę angielskiego dwa tajtaje. Moje tajtaje różnią się wprawdzie od tajtajów zachodniej proweniencji - są trochę bardziej normalne i rzadko mają ayi, ale jeśli chodzi o ogólne nastawienie do życia, to jest ono dość podobne. Ostatnio rozmowa była o tym, jak to trudno jest ludziom, którzy są ortodoksyjni kulinarnie. Dokądkolwiek by nie pojechali, tęsknią za kotletem schabowym z kapustą, zamiast cieszyć się nowymi smakami. Ba! Jak już trafią na kotlet schabowy z kapustą, okaże się, że "on jest nie taki, jak trzeba". Potem jeszcze się okazuje, że tego nie je, tamtego nie je, a jeszcze innego to nawet nie spróbuje, bo obrzydliwie wygląda. Są tacy ludzie, znam takich, niektórych nawet miałam okazję gościć u siebie, co jest niejakim wyzwaniem. Wracając do rzeczy: życie jest prostsze, piękniejsze i bardziej interesujące, jeśli jesteśmy się w stanie naprawdę cieszyć się odkrywaniem kultury kulinarnej innego miejsca. Nie mówię, że trzeba od razu wybierać cel podróży pod kątem kulinarnym (tak, robię to, przyznaję się bez bicia :P), ale warto poznać coś nowego, otworzyć się na bogactwo innej kultury kulinarnej, prawda? Zwłaszcza, że ten sam Polak, który za nic do gęby nie weźmie móżdżku wieprzowego czy szarańczy, zazwyczaj uważa za wielkie dziwactwo to, że Chińczyk się skrzywi na widok pierogów z jagodami czy kiszonych ogórków...
Ale miałam mówić o tajtajach. Jedna z nich, wysłuchawszy tego, że im łatwiej rezygnujemy z własnych nawyczków kulinarnych, tym łatwiej nam się podróżuje, mówi:
"To wszystko, co mówisz, to prawda, ale są przecież jakieś granice! Ja po prostu nie znoszę kuchni francuskiej. Jak pojechałam do koleżanki do Paryża to po trzech tygodniach jedzenia trzy razy dziennie chleba i wszystkich posiłków na zimno, tak tęskniłam za zwykłą zupą z kapusty pekińskiej, że aż pewnego dnia zaprotestowałam przeciwko wyjściu do restauracji i ugotowałam zupę z makaronem u tej koleżanki w domu. A jeszcze była zima! Jak można w zimie jeść wszystkie posiłki na zimno?!".
Zadałam kilka kluczowych pytań. Najważniejsze dwa: czy aby na pewno Twoja koleżanka Cię w ogóle lubi i czy jest Chinką?
Tajtaj się obraził. Bo przecież ta Chinka mieszka już w Paryżu od dziesięciu lat, to chyba lepiej się zna na francuskiej kuchni niż ja, jakaś Polka, prawda? I nie, na pewno nie chciała na mnie oszczędzić, nawet homara żeśmy jadły! I sałatki, i bagietki. Na każdy posiłek.
Tak. My też często jemy sałatki. Próba wytłumaczenia, że sałatka to dodatek do dania głównego, a nie cały posiłek (chyba, że ktoś się bardzo namiętnie odchudza), spełzła na niczym. Nie uwierzyła, jak pokazałam przeciętny francuski obiad i kolację. Zobaczyć niestety nie znaczy uwierzyć. Nie wtedy, kiedy się WIE, bo się było u koleżanki w Paryżu, a ona na pewno wie lepiej.
Dlatego tajtaj uważa, że kuchni francuskiej się nie da polubić, bo oni tam nawet w zimie jedzą wszystko na zimno, z pieczywem...

2 komentarze:

  1. Jedno sie zgadza. Z pieczywem ;) czy na zimno to juz zalezy od upodobań bo i w takich domach bywałam. I kolacja zdecydowanie większa niz moj obiad do tej pory I zbyt duza przerwa miedzy obiadem a kolacja ale ja jak ten tajtaj musze sie przestawić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieczywo się pojawia - ale przecież można go nie jeść; jeśli ma się pieniądze, zamawiać ciepłe dania, których jest mnóstwo... Bo one nie żywiły się w domu albo w tanich knajpkach... A ona nawet o zupie cebulowej nie słyszała...

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.