2011-03-25

kanapki

Od powrotu z Wietnamu nie przyswajam chinszczyzny. To znaczy:
przyswajam, ale nie tej najnizszej stolowkowej klasy, na ktora
aktualnie mnie stac ;) Totez w stolowce jem ryz z warzywami i tofu,
wszystko gotowane, a jak potrzebuje czegos bardziej pozywnego, robie
kanapki.
Zaczelo sie od tego, ze Motyl znalazla wietnamskie bulki zaraz kolo
Wenlin Jie i tuz obok targu. Wiec: wietnamskie bulki (smakuja prawie
jak nasze kajzerki), a na targu pomidory, szczypiorek, ogorki, miesko,
keczup, majonez, salata do przybrania... A jesli sie uda kupic
prawdziwe nieuchate mleko Xuelan, zostawiam je do zsiadniecia (dzieki,
Kayka :*) i mam czym chleb posmarowac, bo zsiadle smakuje prawie jak
krajanka...

No i wpieprzamy, Motyl, Maly Wnuk i Najpiekniejszy Taj Swiata,
zachwyceni efektem. I to mimo, ze majonez jest ananasowy...

1 komentarz:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.