2010-10-18

konferansjerka

Jako że każda akcja pociąga za sobą reakcję (czyż nie tak, Dom?), szkoła jest w trakcie reakcji. Za trzecie miejsce na konkursie recytatorskim żadnych gratulacji, braw ani uśmiechów, ale za to we czwartek, przebrana za bezę, będę wraz z innymi Pięknymi Białasami prowadzić konferansjerkę na szkolnej uroczystości. Prowadzić... to znaczy dukać to, co wcześniej napisali chińscy studenci i miło się uśmiechać, starając się powstrzymać prychanie... Jak do tego doszło? W piątek Panda przyszedł i zapytał, czy chce. Powiedziałam, że nie chcę. Że mogę śpiewać, tańczyć, recytować,... i gotować, ale konferansjerka to nie mój żywioł. Panda przyswoił, więc sądziłam, że po kłopocie.
Po telefonie od czwartego nauczyciela się złamałam. Stwierdziłam, że wolę przeboleć jeden wieczór niż ciągłe błagalne telefony.
***
Z nowości to jeszcze zima zła hu hu ha, bez ciepłej wody brrrr, niezłomne bieganie i... aha, zapomniałabym o najważniejszym - zostałam zabita, mało się nie utopiłam w gorącym kociołku.
W ostatnią sobotę Moja Ukochana Nauczycielka, będąca na całe nieszczęście jednocześnie mamą Niecierpliwej Rzeki, zaprosiła mnie na kolację. Poszliśmy całą rodziną... ekhm... to znaczy, poszli całą rodziną, a ja na przyczepkę, do wypaśnej knajpy z huoguo moim ulubionym. Niecierpliwa Rzeka okazał się być bardzo cierpliwy - przemilczał pełne trzy godziny (potem go cichcem spytałam, czy przypadkiem nie dostał nagłego ataku martwicy ust, bo było to co najmniej niecodzienne). Zostałam nakarmiona (lubisz rybne kulki? no to zjedz jeszcze kilogram!...), wypytana o rodzinę (o, Twoja Mama musi być fascynującą osobą, galeria sztuki, no no no...), nawet mrukliwy cokolwiek Głowa Rodziny się rozgadał, jak mu powiedziałam, że jeszcze pamiętam smak przyrządzanych przezeń potraw. Miły wieczór. Aż do momentu, w którym na moje stwierdzenie, że najbardziej to mi brakuje miejsca, w którym mogłabym sobie pogotować, usłyszałam: "to przychodź do nas, kiedy tylko będziesz miała czas. Przecież powinniśmy się zacząć przyzwyczajać do polskich smaków...".

3 komentarze:

  1. Heheheh :) To już zostałaś oficjanie synową? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie nie nie... zostalam kandydatka na synowa, zanim w ogole spotkalam sie z synem - to takie chinskie swatanie. Wiesz, widze sie z nauczycielka, pierwsze pytanie jak sie masz drugie pytanie czy wyszlas za maz a trzecie czy wobec tego nie zechcialabym pomyslec w tych kategoriach o synu :D

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestiach fizycznych ja i Newton potwierdzamy !

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.